czwartek, lutego 25, 2010

Pocztówka z Paryża

 

Ulica skrzyła się w świetle poranka małymi kropelkami deszczu. O tej porze było zupełnie cicho i pusto. Samochody stały po obu stronach ulicy w równym i grzecznym szeregu. Wyczekiwały, aż ich właściciele zasiądą, jak co dnia za kierownicą i pojadą do pracy.

Stałem przy oknie i patrzyłem na Paryż. Okazał się być miastem zupełnie innym niż pokazywały to widokówki i przewodniki w lakierowanych okładkach. Czy był zbyt mało elegancki? Nie, jak najbardziej był bardzo elegancki. Czy był może nie tak francuski, jak na początku sądziłem. Nie, był bardzo francuski. Ale kurwa coś była z nim nie tak.

Przyjechaliśmy z Sylwią do Paryża aby odpocząć od codziennych obowiązków i gonitwy za karierą. Ale pewnie też po to aby nasze, stare, i już wypłakane małżeństwo nabrało nowych skrzydeł, jakiegoś świeżego oddechu. Zatrzymaliśmy się w niedużym, ale przytulnym hoteliku o słodkiej nazwie xxx aby spędzić w Paryżu nasz kolejny miesiąc miodowy.

Odwróciłem się od okna i spojrzałem na swoją żonę. Wtulona w hotelową pościel oddychała równo i spokojnie.

Brak komentarzy: