środa, listopada 17, 2010

* * *

Przebiega szybko przez ulice miasta na ostatnim oddechu. Uwaga już nie istnieje.

Szybko, szybko aby tylko się schować we własnej skorupie.

Wściekłość.

Wściekłość, która była od zawsze, ale tylko
lekko czaiła się za rogiem teraz jest już na co dzień .

Wciąż ta sama droga – tam i z powrotem.
Wejście i wyjście.

Jeden sklep a potem drugi.
Milczenie. Wrzaski. Chaos.

Twarze takie same. Brudne i napięte od niespełnionych marzeń.

Młodzi jeszcze bujają w obłokach.

Milczenie. Wrzaski. Stukot butów i mokry bruk.

Zapada zmrok w deszczu.

Co robić?

poniedziałek, listopada 08, 2010

Zielona królewna

Ubrana była w zieloną sukienkę, która miała fason bombki. Była śliczna, jej materiał był delikatnie świecący i zmysłowy w dotyku.

Miała umalowane usta wiśniową szminką. Pachniała zmysłowo. Czułem narastające pożądanie. Pożądanie było tym większe im bardziej była blisko.

Kazała mi założyć sobie na szyję wysoką stójkę w formie królewskiej kryzy, która zmieniła ją w zieloną królewnę.

Odwróciła się do mnie plecami. Wolno podniosłem sukienkę do góry. Nie mogłem się opanować. Wsadziłem delikatnie… Jakby zapachniała mocniej.

Pożądanie było tym większe, że wiedziałem, że krzywdzę innych. Rżnąłem ją mocno. Krzyczała, ale jej elegancja pozostała nie naruszona.

Rano obudziłem się zdziwiony i nie mogłem przestać myśleć o tym, że zdrada może pojawić się znienacka i nagle - nawet we śnie.