wtorek, stycznia 06, 2009

Krótkie spostrzeżenie

…przyszło mi takie teraz do głowy. Ludzie i w tym także rodzice, bo niektórzy z nich są przecież ludźmi albo takimi starają się czasem bywać, posiada względem siebie dwie skrajne motywacje, czy też względem swoich dzieci. Albo widzą świat, jako „artyści” albo też, jako „inżynierowie”, takie też motywacje mogą mieć planując swoją przyszłość. I nie mam tu na myśli dosłownego znaczenia tych terminów, a raczej myślę o nich, jako o pewnych metaforach. „Inżynierowie” pragną wpisać się w panujący porządek społeczny, zaś „artyści” wciąż od niego jakoś odstają. Ci pierwsi mają ambicje porządkowania otaczającej rzeczywistości, chcą też ją jakoś zrozumieć ale bardziej aby nad nią zapanować, czerpać z niej korzyści (materialne lub te związane z władzą), „artyści”, z kolei pragną zrozumieć siebie i swoje reakcje na otaczającą rzeczywistość. Co z kolei, może prowadzić do przypuszczenia, że inżynierowie są bardziej otwarci na ludzi i jakoś tam pro-społeczni, zaś „artyści” bywają bardziej zamknięci w sobie i egoistyczni. Chociaż wcale tak do końca nie musi zawsze być.

Zapiski etnograficzne – kolejna próba opisania

Siedzę w kawiarni. Jest późny wieczór. Przez okna widać, że na dworze pada deszcz. Pomieszczenie ma kształt szerokiego prostokąta. Bo obu stronach znajdują się wyłożone tanim lastryko kontuary, a wzdłuż na ścianach umieszczono duże lustra. Każda samotna osoba pijąc piwo może dowoli przeglądać się w srebrzystej tafli medytując nad wyglądem swojej twarzy. W środku oprócz mnie jest obecnych jeszcze parę osób. Głównie mężczyźni. Starzy i młodzi. Siedzą dwójkami, rozmawiają palą papierosy. Piją kawę, czy trzymają w dłoniach kieliszek wina, a inni wpatrują się w szklistość kufla z piwem. Niewielu siedzi bezpośrednio naprzeciwko luster. Może to miejsce przeznaczone jest dla samotnych, którzy chcą wpatrywać się w swoje odbicie doszukując w nim odpowiedzi na dręczące pytania? Na przykład takie: dlaczego znaleźli się akurat w takiej sytuacji, w jakiej akurat się znajdują? Ale, ale… widzę mężczyznę w średnim wieku, który siedzi odwrócony plecami do baru i bacznie obserwuje resztę towarzystwa. Jest ubrany w skórzaną kurtkę. Dłonie trzyma złożone na kontuarze. Przed nim stoi kufel z piwem. Niedaleko, zaledwie metr lub nieco dalej siedzi trójka osób: kobieta i dwóch mężczyzn. Jeden z nich coś mówi. Nie słyszę dokładnie, co. Rozmawiają, gestykulują dłońmi, wyrażając jakieś silne emocje, zdenerwowanie, podniecenie? Nieco dalej trójka mężczyzn. Usadowili się naprzeciw lustra. Może zatem to miejsce nie tylko dla osób samotnych? Oni też rozmawiają, a nawet czasem ich rozmowa przeradza się w żywą dyskusję. Jeszcze jedno spostrzeżenie. Za barem już nie ma nikogo. Słychać dźwięki zmywanych naczyń. Czyżby obsługa kawiarni szykowała się już do zamknięcia interesu? Raczej chyba nie, bo jest dopiero 19.43 – wnioskuję to po szybkim spojrzeniu na swoją komórkę, a zatem może ma miejsce zmywanie po ostatnich kolejkach? Większość miejsc w owej kawiarni o tej porze tego dnia tygodnia – mamy wtorek – jest jednak pusta. Spojrzałem znów w stronę mężczyzny, który przed chwilą siedział przy barze, ale już go tam nie zauważyłem. Zniknął. Gdzie? Nie wiem. Byłem zajęty pisaniem. Może poszedł do ubikacji, a może opuścił już to miejsce taniej przyjemności w centrum dużego miasta? Ciekawe, po co przychodzą tu ci wszyscy mężczyźni?