środa, lutego 09, 2022

Dzisiaj w metrze widziałem niezwykle piękną kobietę

 

Jak tylko wsiadła do metra cała przestrzeń wokół niej uległa prawdziwej dekompozycji. Nic już nie było takie zanim się pojawiła.

Miała na sobie prosty, ciemnobeżowy płaszcz z futrzanym kołnierzem, długie zamszowe buty na obcasie, małą, czarną torebkę na złotym łańcuszku.

Jej elegancja biła po oczach swoją prostotą. Jej ruchy… Jej ruchy były wręcz onieśmielające, tak jakby chciała zademonstrować, że należy do innego, lepszego świata. I rzeczywiście jej wygląd przypominał mi jakąś znaną aktorkę, kochankę bogatego biznesmena lub modelkę.

Jej twarz… Jej twarz była gładka, jak maska, a do tego ten perfekcyjny makijaż. Może tylko te jej usta wyglądały już nazbyt perfekcyjnie. Czuć było tam ręce chirurga plastycznego. Duże szerokie, doskonale skrojone wargi, delikatna szminka.

Pamiętam, że kiedyś też widziałem tak zjawiskowo piękną kobietę. Ale to było latem. Teraz znów – taka piękność pojawiła się przed moimi oczami tylko, że w środku zimy, a do tego w czasach pandemii.

piątek, lutego 04, 2022

Koszmarne spotkanie w czasach pandemii



To było spotkanie, jak z jakiegoś koszmaru. Pewnego dnia umówiłem się z pewnym znajomym, a może należałoby już teraz napisać: byłym znajomym. Umówiliśmy się w jednej z tych sterylnych piwiarni, gdzie jedno piwo kosztuje tyle, co dwie paczki fajek.

W okół nas szalała pandemia, nic zatem dziwnego, że w środku owej sterylnej piwiarni było zaledwie kilku samotnych miłośników piwa. W międzyczasie dosiadła się niedaleko nas pewna rodzinka: młody facet ze swoją kobietą i dwójka dzieci. Z początku nawet się lekko zdziwiłem, że do piwiarni ktoś sprowadza dzieci, ale potem się okazało, że prócz picia piwa można tu również zamówić jakiś posiłek.

Rozmowa z owym znajomym już od samego początku spotkania jakoś się nie kleiła. Nie wiem w sumie dlaczego. Ale z minuty na minutę było coraz gorzej. Ów znajomy robił się coraz bardziej nerwowy. Może to piwo tak na niego podziałało? Im dłużej mówiłem, coraz bardziej niespokojnie przebierał nogami. Czyli chyba głównym powodem tego jego zdenerwowania było to, co do niego mówiłem.

W pewnym momencie przyznałem mu się do tego, że już mi się nie chce, nie chcę mi się pracować, w ogóle już mi się nic nie chcę. To pewnie też był efekt picia piwa, ale gdzieś tam w środku duszy, nie powiem, o tym czasem marzę, a kto nie marzy? Przyjemnie przecież byłoby tak się rozkoszować tym stanem nic-nierobienia tylko co jakiś czas. A zatem roztaczałem znajomemu, według mnie jakże piękną wizję, że będę sobie siedział i jedynie patrzył przed siebie, a jak mi się znudzi to siedzenie to pójdę na długi spacer, albo będę czytał książki. Widocznie mój znajomy w pewnej chwili nie mógł już znieść tej całej mojej defetystycznej opowieści, bo wkurwił się na mnie nie na żarty, wpierw przestał przebierać nerwowo nogami, po czym zaczął się cały trząść, a jego twarz stała się sina i napięta, w końcu zaczął na mnie krzyczeć, a potem wstał zabrał swoją kapotę i wyszedł.

Siedziałem jeszcze przez krótką chwilę cały wstrząśnięty. Nawet nie chciało mi się dopijać piwa, które jeszcze stało na stole. Po krótkiej chwili wstałem i też wyszedłem.

Tak, to było spotkanie, jak z jakiegoś koszmaru. Ta piwiarnia o sterylnym wyglądzie, trzęsący się znajomy, pustki wokół, czy ta rodzinka konsumująca swój obiadek i szalejąca na zewnątrz pandemia.