środa, października 26, 2011

Jedna myśl

Czy uda mi się wyrwać z tego zaklętego kręgu wzlotów i upadków. Czy to jest forma sprawdzianu, które muszę odbyć aby dowiedzieć się paru ważnych spraw na swój temat? Czy też droga na zatracenie? Nie ma złotej recepty na klęskę.

czwartek, września 29, 2011

Prajna-Paramita


Niechcący się jakoś w coś zaplątałem. I mam wrażenie, że nie mam wyjścia. Nastały czasy słodko-gorzkie z przewagą goryczy i cichej, a czasem nawet i warkliwej rozpaczy. Wciąż sobie obiecuję, że już stąd wyjdę, ale wciąż na nowo wracam.



Czy brakuje mi odwagi? Czym jest odwaga, na litość boską! 

Teraz mam chociaż wrażenie (nie znoszę tego określenia – jest takie egzaltowane), że nie ma już we mnie takiego, jak był wcześniej stanu „wiecznego powrotu”. To takie powtarzające się uczucie, sposób postrzegania, że jak na coś patrzysz to wydaje ci się, że to już widziałeś, że jak coś słyszysz, to wydaje ci się, że już to słyszałeś, jak z kimś rozmawiasz, to w głowie huczy ci to samo, to samo, to samo i tak w koło, na okrągło.

Teraz z każdą chwilą wszystko tracę i dlatego już nic nie pamiętam. Ale to wcale nie znaczy, że jak coś widzę to widzę to na nowo. Widzę wyblakła kalkę, na której coraz wyraźniej rysują się moje lęki i obsesje, paranoje, węzły, kompleksy – ot nerwica wieku średniego.

Gdzie mogę odnaleźć spokój? Tak, aby wszystko przebiegało powoli i majestatycznie, tak abym mógł celebrować każdy moment swojego istnienia. Już o nic mi w nie chodzi. Czyżby?

wtorek, sierpnia 30, 2011

W naszym milenijnym roku A.D. MM, z jego głębokim sensem końca i początku w każdej sferze, łuk sztuki, jaką znaliśmy wydaje się układać pod horyzontem historycznym, i pytanie o nową sztukę(i) podnosi głowę najczęściej pod płaszczykiem owego podchwytliwego terminu "media".

Ale kwestia ars nova, ktora jest kwestią re-formowania modernizmu w tworzeniu sztuki, jej techne i poetyki, gwałtownie zawróciła całość, ten nexus rywalizujących tradycji nazywanych beztrosko "zachodnimi" - przez długość Medium Aevum i Rok 1000, ku początkom ery klasycznej i jej zenitowi (bądź nadirowi) w Roku 0, ku wzniesieniu (bądź nadirze?) wielkiego grecko-romańskiego systemu świata (i naszej pierwszej kultury globalnej), wprowadzonej przez Aleksandra, trwającej pod rzymskim imperium i w następującym po nim chrześcijaństwie.

Szczęśliwie Marshall McLuhan zapoczątkował swoją obrazoburczą pracę pół wieku temu bliskim odczytaniem, poprzez optykę klasycznej poetyki, pisarstwa najbardziej "modern" w renesansie, broniąc poszukiwań ars grammatica przeciw dialektykom. M.M. przedstawił "medium", jako przedłużenie(przeciągnięcie) ludzkiej zmysłowości, najlepiej, pasażem od wizualnej do akustycznej przestrzeni w erze elektronicznej.

Będziemy rewidować owo dochodzenie w sprawie sztuki i jej aisthesis (łacińskie sensus), począwszy od obecnie nadmiernie rozszerzonej sztuki współczesnej, której instytucje i estetyka są coraz częściej charakteryzowane przez compositio, poprzez średniowieczną ars sacra radykalnie nawróconą ze złej drogi, krużgankami ku prekursorstwu naszej "prywatnej sztuki", do kanonizacji estetyki w kodeksie, wielkiej społecznej technologii Roku 0, ciągle jeszcze zachowującej kulturę Słowa i, co okrutnie ironiczne, do rozpowszechnienia nowych wizualnych form sztuki.

Ta retro - perspektywa będzie dowodzić, że zwracamy się (do tyłu?) w stronę nowego wieku "powszechnego obrazu" - już nie świętego lecz świeckiego - zamkniętego, jak w przeszłości , w brzemiennym w skutkach, jeśli nie śmiertelnym uścisku wraz z przemyślną teorią, której implikacje zawsze są troszkę, zdaje się, poza nami. Podczas, kiedy usiłujemy szkolić sensus communis odpowiednio do młodocianego wieku naszej Atlantydy, rozumienie M.M. zachowuje nieprzerwaną witalność: antiquitas saeculi inventus mundi.

Warren Niesłuchowski

niedziela, czerwca 26, 2011

Z cyklu miejskie wędrówki

Pachniało wiosną. Można było naprawdę docenić piękno tej chwili. Ludzie mieli twarze bardziej pogodne niż zwykle. Samochody płynęły równym strumieniem to w jedną to w drugą stronę.

Szedłem.

Najpierw przez podziemne korytarze głównego dworca potem już chodnikiem na powierzchni miasta. Przechodząc główny skwer otarłem się o egzotyczne i smutne postaci bezdomnych i zbłąkanych dusz. Jedni stali zbici w małe grupki, inni siedzieli z pustymi twarzami, a jeszcze inni spali skurczeni na ławkach. Zaszedłem do małej knajpki na piwo. Było chłodne i wodniste, jak zwykle bywa piwo w Polsce. W samej knajpie było zupełnie pusto trochę ludzi obległo stoliki ustawione na chodniku. Mówili po angielsku.

Siedziałem.

Obserwowałem przechodniów. W małym tłumie na przystanku wypatrzyłem młodą kobietę, która ubrana była w czerwoną ołówkową spódnicę i czerwony płaszczyk. Urzekła mnie jej elegancja. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wciąż i wciąż się w nią wypatrywałem, bo tłum raz gęstniał, a raz się przerzedzał w zależności od nadjeżdżających autobusów. W końcu wsiadła do jednego z nich. W gardle poczułem uścisk tęsknoty.

Wstałem.

Nie było jeszcze późno. Na zegarze wbitym w ścianę eleganckiej kamienicy ślimaczyła się ósma. W duszy czułem pustkę, a oczy przykrywał mi czarny, smolisty muł. Chwiejnym krokiem poszedłem na most. Wyjrzałem za balustradę patrząc na spokojną wieczorem rzekę. Po drodze zobaczyłem niewielką knajpkę - kilka stolików i krzeseł. Ludzi prawie wcale. Ale widok roztaczał się z niej przecudny na zielone korony drzew i wijącą się w dole ulicę. Wolno kroczyłem dalej. Gdy dochodziłem do drugiego brzegu w dole spostrzegłem szeroką plaże porośniętą trawą i krzewami. Doskonałe miejsce na spokojny sen - pomyślałem. Bez trudu udało mi się odnaleźć drogę do bezludnej plaży. Delikatnie usiadłem na grudkach ciepłej ziemi. Poczułem, jak opuszczają mnie siły. Położyłem się na ciepłej ziemi. Zamknąłem oczy. Czekając na sen, który nie nadchodził...

Leżałem.


Powoli odpływałem w ciemność. Ale wciąż słyszałem jednostajny szum ulicy, a w oddali lekkie stukotanie pociągu. Nagle jakieś dźwięki na chwilę wyrwały mnie z letargu. Pomyślałem, że to okoliczni amatorzy taniego wina, którzy postanowili rozpocząć nocną imprezę, ale nie, to były tylko głosy miasta. Otworzyłem oczy. Ujrzałem widok rozświetlonego światłami miasta. Zacząłem liczyć przejeżdżające pociągi. Chciałem poczekać aż do liczę do dziesięciu, ale wytrzymałem tylko do pięciu.


Wstałem i wróciłem tam skąd przyszedłem.

niedziela, marca 06, 2011

O pisaniu słów kilka

To, co bym mógł łatwo napisać, nie pociąga mnie. Dlatego właśnie, że dobrze układam zdania, mam wstręt do dobrze ułożonych zdań. Nie dlatego, żebym lubił trudność dla niej samej, ale uważam, że dzisiejsi pisarze już za mało się trudzą. Na to, żeby móc napisać powieść zbyt mało znam życie innych i ja sam jeszcze nie żyłem. Wiersze nudzą mnie. Aleksandryny są już zużyte do cna, a biały wiersz jest bezkształtny. Jedyny poeta, który mnie dziś zadowala to Rimbaud.

Bernard w "Fałszerzach" André Gide

Umysłowe zdjecia

Człowiek musi nauczyć się robić w różnych momentach swojego życia i w różnych stanach emocjonalnych coś w rodzaju "umysłowych zdjęć" samego siebie i to nie zdjęć szczegółów, lecz zdjęć całości takiej, jaką zobaczył. Innymi słowy zdjęcia te muszą równocześnie zawierać wszystko to, co w danej chwili człowiek może sobie zobaczyć. Emocje, nastroje, myśli, doznania, pozy, ruchy, tony głosu, wyrazy twarzy itd.

Georgij Gurdżijew

Otwartość na nowe

Człowiek, słysząc rzeczy dla siebie nowe, zamiast próbować je zrozumieć njapierw zaczyna się z nimi spierać albo udowadniać ich niesłuszność, przeciwstawiając im opinie, którą uważa za zgodną z prawdą, a która z reguły nie ma z nimi żadnego związku. W ten sposób traci wszelką sznasę na odkrycie czegoś nowego.

Georgij_Gurdżijew

Wycieczki w świat

Wycieczki w świat

- cudów
- chimer
- fantomów
- poetów
- potworów
- filozofów
- ptaków
- kobiet
- wariatów
- magów
- drzew
- erotyków
- kamieni
- owadów
- gór
- trucizn
- matematyki

"Kilka notatek z dziennika"
Max Ernst

poniedziałek, lutego 07, 2011

Zdjęcia Vivian Maier

Pisałem tu nie raz o różnych fotografiach autorstwa różnych fotograficzek i fotografów, ale te są naprawdę niesamowite. Robiła je anonimowo amatorka, a odkrył je dla potomnych agent nieruchomości (w wolnym czasie zbierając materiały do książki).

Oto jego blog o Vivian Maier.