niedziela, kwietnia 27, 2014

Telewizor pełen duchów








Śnił mi się sen. Kolejny. Kolejny, który jeszcze w miarę pamiętam i który wywołał wstrząs. A może nie tyle wstrząs, ile dojmujące poczucie, że to, co wydaje nam się jedynie oczywiste wcale takie nie musi być.

Byłem małym, kilkuletnim chłopcem. Widziałem siebie, jak siedzę sam w opuszczonym, dość dużym pokoju. Pokój ten przypominał mieszkanie moich rodziców. Oglądałem telewizje, na takim starodawnym telewizorze. Telewizor miał wygląd telewizorów z lat 50-tych, czarno-biały, w drewnianym pudełku, z niedużym ekranem.

Siedziałem na podłodze, tak, jak zwykle robią to dzieci kiedy oglądają telewizję. Oglądałem film, w którym występowały postaci z czasów XIX wieku. Akcja działa się w zamku lub dużym domu. Co jakiś czas do domu przyjeżdżał ktoś nowy. W pewnej chwili nabrałem pewności, że to nie jest żaden film, ale, że widzę świat duchów. Że wszyscy w tym „filmie” to nie żadni aktorzy tylko zmarli.

W pewnym momencie wszyscy zebrani w owym domu zebrali się w dużej sali, w której na środku stał na drewnianym podeście wysoki metalowy pojemnik. Z jego szczelin wydobywała się biała para. Nikt tego nie powiedział wprost, ale ja „wiedziałem”, że oto duchy zajmują się przygotowywaniem eliksiru nieśmiertelności.

Tym razem nie obudziłem się z krzykiem zlany zimnym potem, ale powoli, bardzo powoli zacząłem się wybudzać. I w trakcie tego wybudzania nabrałem dziwnego przekonania, że ten świat – świat duchów naprawdę istnieje, że stanowi swoistą, zupełnie „autonomiczną” rzeczywistość. Nie koniecznie musi to oznaczać, że istnieje życie po śmierci, ale, że nasza wyobraźnia, czasem ma dostęp, a generalnie potrzebuje tego dostępu do zupełnie innej, „duchowej” rzeczywistości. To tu mogą tkwić źródła religii, a nie jak chciał tego Emil Durkheim, że religia jest jedynie fantomem, które tworzy społeczeństwo aby się zorganizować.

wtorek, kwietnia 15, 2014

W pogonii za wzorcem




Znów miewam koszmary. W czasie snu. Budzę się przerażony i zasypiam, ale zaraz potem ponownie śni mi się koszmar, jeszcze bardziej przerażający, jeszcze bardziej obrzydliwy.

Moje ciało w zaniku. Ale też mózg zaczyna zwalniać.

Przyszło mi ostatnio na myśl, że człowiek starzejąc się kostnieje, ale nie tylko cieleśnie, ale również i duchowo. Tak jakby jego życie polegałoby na do prowadzeniu wzorca, z którym zapoznał się w okresie dzieciństwa do perfekcji. Dlatego tak trudno, albo na pewno coraz trudniej rozmawia mi się z różnymi znajomymi, przyjaciółmi. Po prostu każde z nas oddala się coraz bardziej podążając w kierunku swoich wzorców.