sobota, listopada 25, 2023

Zew Cthulu i tajemne rytuały Lovecrafta

 


Nauki szkolne pobierał nieregularnie, z dalszej edukacji musiał zrezygnować. Jeśli mimo to już jako kilkuletni chłopiec rozporządzał szeroką encyklopedyczną wiedzą i pisywał do miejscowych gazet cykliczne artykuły popularnonaukowe, zawdzięczał to bezustannej niemal lekturze, obejmującej wszystko, co tylko wpadło mu w ręce – od bajek, przez mity greckie i orientalne, aż do specjalistycznych prac z zakresu astronomii. W przerwach, między kolejnymi książkami urządzał sobie zabawy, które – gdyby ktoś je obserwował – mogły zadziwić i zaniepokoić człowieka przyzwyczajonego do stereotypowych zajęć dziecka: budował ołtarze, na których składał ofiary i palił kadzidła ku czci wymyślonych bóstw o dziwnych imionach, czy śpiewał psalmy i rytualne pieśni w sobie tylko zrozumiałym języku, albo godzinami zastanawiał się nad własną mitologią, precyzującą drobiazgowo wszelkie genealogiczne powiązania między potężnymi, choć na wskroś fantastycznymi bogami.

Ze wstępu Marka Wydmucha „Cień z Providence” na temat Howarda Phillipsa Lovecraft’a zamieszczonego w książce tegoż autora pt. „ZewCthulhu”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1983, str. 6

 

wtorek, listopada 21, 2023

Randka starszego pana i starszej pani

 

Na początku zauważyłem mężczyznę, jak siedział przy stoliku obok. Chyba jeszcze nic nie zdążył zamówić, może prócz kawy. Wyglądał jakby na kogoś czekał. Siwe włosy, okulary. Na oko wiek koło sześćdziesięciu kilku lat. Dość dobrze ubrany, marynarka, krawat, ale nie jakoś wystawnie, czy bogato. Na chwilę poczułem do niego sympatię. Niedługo potem pojawiła się kobieta. Jakby nieśmiało zajęła sąsiadujące z nim miejsce. Także wyglądała na starszą. Nieśmiałe spojrzenia, zawstydzenie, delikatność i czułość.

Gdy tylko się pojawiła mężczyzna wstał. Podał jej dłoń i zapytał, co ma zamówić. Jakieś ciastko i kawę – powiedziała. Szybko podszedł do lady złożyć zamówienie. Kobieta w tym czasie delikatnie poprawiała sobie włosy, nawet specjalnie się nie rozglądała. Czekała, ale wyczuć można była radość, taką skrywaną ekscytację. Po chwili mężczyzna wrócił z zamówieniem: kawą i ciastkami. Zaczęli jeść. Rozmawiali. Kobieta, co jakiś czas poprawiała sobie włosy. Wyglądało to dość zalotnie. Wyczuć można było nie tylko nić sympatii pomiędzy tymi dwojga, ale coś zdecydowanie więcej.

Zrobiło mi się raźniej. Odczułem do tych dwojga jakąś czułość, a może nawet byłem ciut zafascynowany ich widokiem? Czyżby miała to być randka? Wręcz takie samo zdenerwowanie, rzucane ukradkiem spojrzenia, zalotne mierzwienie włosów. Starszy już mężczyzna z siwizną na skroniach i starsza kobieta. Gdyby nie to, nie widać byłoby żadnej różnicy, bo randka to randka. Co z tego, że byli już starsi było to dla nich  zupełnie nie istotne, nie ważne, wciąż dla siebie byli młodzi i atrakcyjni.

Urocze spotkanie, któregoś tam dnia, któregoś tam roku w którejś tam kawiarni.