poniedziałek, października 03, 2005

Straszna Zjawa?

< Pamiętam to z dzieciństwa. Ścieżka w lesie, która prowadziła na kamping prowadzony przez mojego dziadka. Zawsze kiedy tamtędy przechodziłem czułem dziwny lęk, że ktoś za mną idzie. Może przyczyną tego były opowieści mojej siostry, która wielokrotnie opowiadała mi o duchach, wampirach i dziwnych ludach i najczęściej miejscem akcji tych opowieści była ta ścieżka w lesie. Las ten rozciągał się kawałek drogi od stacji kolejowej Rawka niedaleko Skierniewic. Kiedyś będąc już na owym kampingu widziałem najprawdziwszego ducha. Stojąc na niewielkim wzgórzu, o ile teraz pamięć mnie nie myli był już późny wieczór. Nie byłem wtedy sam – obok stał mój kolega. Miałem wtedy może pięć, a może sześć lat. Staliśmy tak i o czymś rozmawialiśmy. Wtem mój przyjaciel krzyknął. Wystraszyłem się już samego jego krzyku: patrz, patrz, tam, tam, widzisz? Spojrzałem i aż zrobiło mi się zimno. Obok niedużego domku stała dziwna biała postać, która jakby unosiła się nad ziemią. Nigdy już nie dowiedziałem się, czy ktoś po prostu bawił się w ducha, czy było to złudzenie wywołane dziecięcą fantazją, czy też prawdziwa zjawa. To teraz jest już nieważne. Ważne jest zupełnie coś innego. Przeżycie te chociaż miało miejsce już tak dawno na zawsze utkwiło mi w pamięci, jako jedno z najwcześniejszych przeżyć mojego dzieciństwa, a strach, który wtedy czułem do dziś mrozi mi krew. < Dziwna biała zjawa na turystycznym kampingu. Ciekaw jestem czy nadal istnieje tam ta ścieżka i czy jest jeszcze kamping, który był prowadzony przez mojego dziadka. Kto chce może to sprawdzić, należy wysiąść na stacji Rawka – to niewielka miejscowość przed samymi Skierniewicami jadąc pociągiem od strony Warszawy. Może to przeżycie spowodowało moje dość późne zainteresowanie się horrorem? Nie wiem. Czasem przychodzą mi do głowy dziwne wspomnienia lub sny, których doświadczyłem w dzieciństwie. Usłyszane słuchowiska radiowe... ach czy jeszcze ktoś pamięta słuchowisko na trójce „Teatrzyk zielone Oko? Zawsze zaczynało się najpierw cichutkim skrzypieniem drzwi, które niedługą chwilę potem przeradzało się w przeraźliwy skowyt.