piątek, marca 29, 2013

I co teraz, panie Kupo w spodniach?


Bardzo dobra książka, tak przypuszczam, bo jej nie czytałem. Ale czytałem fragment, który tu przytaczam. Książka przydatna dla każdego, który para się pisaniem (albo zamierza).



Jedyną metodą, która pozwala mi w ogóle cokolwiek stworzyć, jest napisanie kompletnie beznadziejnej wersji pierwszej. Pierwszy szkic to szkic dziecka, któremu pozwalamy wychylić się na zewnątrz i hasać do woli, wiedząc, że nikt postronny tego nie zobaczy i że można temu nadać kształt później. Po prostu dajemy upust dziecinnej stronie naszej istoty, niezależnie od tego, jakie głosy i obrazy przez nas przejdą i wyleją się na papier. Skoro jedna z postaci chce powiedzieć: << I co teraz, panie Kupo w Spodniach?>> - proszę bardzo.

Anne Lamott, Bird by Bird

czwartek, marca 07, 2013

Poranny spacer w krajnie biegaczy


Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku. A kiedy kończy?


Nie zadając sobie nawet tego pytania wczesnym rankiem wyszedłem z domu. Po kilkunastu minutach dryfowania przez okoliczne uliczki skierowałem się w stronę lasu. Udałem się tam w cichej nadziej ażeby odpocząć od ludzkich spojrzeń. Skierowałem się w stronę, gdzie, jak sądziłem nikogo nie spotkam. Ale gdzie tam.

Może nie co chwilę, ale co jakiś czas natykałem się na zakapturzone i zdyszane postaci biegaczek i biegaczy. Nikt nie spacerował. Wszyscy biegli. Ubrani w kolorowe, jaskrawe wręcz kombinezony, ze słuchawkami na uszach biegli, wciąż biegli. Po pewnym czasie wręcz nabrałem przekonania, że oto znalazłem się egzotycznym dla mnie kraju biegaczy.
To jakiś obłęd, mania prześladowcza - pomyślałem.

Patrząc na wykrzywione grymasem zmęczenia twarze nie mogłem zrozumieć po co im to, do czego? Oni pewnie też nie mogli zrozumieć dlaczego i ja nie biegam, a zamiast powolnym krokiem idę, wypalając papierosa za papierosem. Co pewien czas widziałem zniesmaczony wzrok, słyszałem szepty komentujące mój wygląd i zachowanie.

Las na skraju miasta. Kiedyś zapewne spotkać można było tu osoby udające się na spacer, pewnie najczęściej emerytów i matki z dziećmi. Dziś ten teren to prawdziwa enklawa biegaczy, którzy nawet weekend wykorzystują na trening, przygotowując się do kolejnego tygodnia wyścigu szczurów.

A ja dryfuje i palę papierosa za papierosem. Pewnie kiedyś i ja i oni umrzemy na zawał serca. Bez różnicy. To, po co to bieganie?

A na koniec komentarz DEM-a do tego całego biegania.