piątek, sierpnia 13, 2010

Senna rozkosz

Zasypiam teraz długim snem. Nic nie wydaje się być prawdziwe. Odpływam, odpływam, odpływam. Nie śnią mi się żadne koszmary, nie muszę pić aby znieść codzienność – wystarczy, że zasnę. Czekam na sen, jak na zbawienie, pokładam w nim całą nadzieję na przyszłość. Może spotkam tam mieszkańców wspaniałych miast, a może miasta będą czekać na mnie opustoszałe i puste, ale to też dobrze. Wystarczy, że wyobrażę sobie tylko wielkie, puste metropolie, które rozciągają się poza horyzont. Nikogo nie ma – żywej duszy, a po ulicy smaga wiatr przewracając wypełnione kosze na śmieci. Słychać dźwięk toczącej się puszki. A ja idę i idę przez puste ulice.