wtorek, stycznia 26, 2010

Pijąc gorącą herbatę...

Zima to okres wstrzymania oddechu, szybkich kroków i niezdarnych ruchów ciała na oblodzonym chodniku. To wtedy ludzie tulą się w sobie i zamykają twarze w ciemnych kapturach. Wówczas nawet nie musza już unikać wzroku niechcianych spojrzeń. Pory podczas których ulice pustoszeją są coraz dłuższe i miasto wygląda, jak wymarłe. Ci, którzy mają jeszcze to szczęście skrywają się w gromadzie najbliższych, czy przyjaciół. Jednak niektórzy nie mają już tego szczęścia ani nawet i domu, w którym mogliby się ogrzać. Ich ciała powoli schłodzone samotnością i mrozem zamieniają się w niechciane pomniki.

Zimą przypomina mi się zbrodnia, kaźń obozów koncentracyjnych, w których ogołocone/ogołoceni ze wszystkiego więźniarki i więźniowie byli zmuszeni stać na mrozie po dwadzieścia godzin. Czy są wśród nas i tacy wyczynowcy, których nie widzimy bowiem zamykamy wzrok pod ciemnym i głębokim kapturem. Obawiam się, że tak w istocie jest. Czy te mrozy w końcu nie zelżeją?

Brak komentarzy: