Wchodzę do budynku. Ciemny korytarz. Otwieram drzwi do klatki schodowej i powoli sunę na górę.
Na ścianach widzę obrazy pochodzące z mojego życia.
Znajduję się na ostatnim piętrze. Przede mną brudne okno i panorama monotonnych osiedli. Słyszę kroki i chrobot klamki. Ktoś stoi za drzwiami. Okno powoli otwiera się na oścież. Wieje zimny wiatr i zaczyna padać śnieg. Cicho i powoli otwierają się drzwi. Czuje zapach szpitalnego powietrza.
Otwieram zaspane oczy. Jednak nie budzę się w łóżku, a na czymś twardym i zimnym.
Jest noc.
Niedaleko stoi jakaś postać. Nieśmiało podchodzę bliżej i widzę moją zmarłą matkę. Jej twarz zasłania czarny welon
– Jak długo mam na Ciebie jeszcze czekać – mówi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz