niedziela, grudnia 13, 2009
Rozmowa w progu
Rozmawialiśmy, że tak powiem: w progu, w przerwie między tym, co już nastąpiło, a tym, co dopiero miało nastąpić, prawdziwa sytuacja "w rozkroku", zawieszenia, krótkiej, tymczasowej i często kurtuazyjnej rozmowy. Nawet przestrzeń sprzyjała takiej sytuacji, bo rozmawialiśmy w drzwiach, w przejściu. Nawet można dodać coś jeszcze. Obaj jesteśmy w wieku, w którym przechodzi się "na drugą stronę", w którym mężczyzna wchodzi w tzw. "smugę cienia".
Nasza rozmowa miała miejsce na wystawie niezależnej sztuki współczesnej w monstrualnym budynku, który można traktować, jako pamiątkę po polskim komunizmie.
- Spotykasz się teraz z tym nihilistą – zapytał mój znajomy.
- Kogo masz na myśli?
- Jak to kogo? "M". Uważaj na niego – on zwariował.
- Zwariował?
- No, wiesz to frustrat. Zaczął brać amfetaminę. Ma już prawie czterdzieści lat i wydał tylko jedną książkę i to też nienajlepszą, a powinien dokonać już znacznie więcej, bo jest bardzo zdolny. Życzę mu wszystkiego najlepszego.
- Tak? Co ty opowiadasz? Jak się z nim ostatnio widziałem to pił tylko herbatkę owocową.
- To dobrze. Rzeczywiście miał kiedyś problemy z alkoholem, ale z tego wyszedł, a potem wszedł w amfę.
- Wiesz, chyba musze już lecieć.
- Już? Co ty taki w przebiegu jesteś? Za dużo ludzi, co?
- Tak. Jak jest tyle osób to mózg zaczyna mi się lasować.
- Wiesz, ja też chyba musze się trochę towarzysko poudzielać, no to pa.
- Pa.
wtorek, listopada 03, 2009
Zapiski na temat sadomasochizmu
To, co zastanawia mnie w sadomasochizmie to ścisłe powiązanie przyjemności z bólem, poniżeniem i wykluczeniem. Przyjemność to zwykle dla większości ludzi zupełnie coś innego – ulga, rozkosz, uznanie i akceptacja. Dlaczego zatem znajdują się wśród nas tacy, którzy szukają przyjemności w sytuacjach, przedmiotach, zachowaniach, które łączą się z ciemną stroną ludzkiej natury: cierpieniem i rozpaczą?
Od początku sadomasochizm – szczególnie w dyskursie naukowym - traktowano, jako dewiację, coś nienaturalnego i właśnie nie zgodnego z "ludzką naturą". A to może oznaczać, że to, jak podchodzi się do zjawiska sadomasochizmu może być cenną wskazówką, jak ogół społeczeństwa definiuje coś co jest "normalne", a co nie jest, co jest zgodne z powszechnie przyjętym obrazem cech i właściwości człowieka, a co nie jest.
Zjawisko sadomasochizmu zostało wpierw oznaczone i zdefiniowane w obszarze nauk medycznych, szczególnie tych związanych z leczeniem ludzkiej duszy – psychologii, czy psychiatrii, ale też powiązane z badaniem ludzkiej seksualności (seksuologia). W obu przypadkach zostało ustawione obok innych "przerażających" i "odrażających" wynaturzeń, zboczeń, perwersji, chorób, dewiacji.
Pytanie: skąd się wzięło określenie "dewiacja", co oznaczało/oznacza takie określenie, jak "ludzka natura", które przecież mimo, że zostało wyklęte z obszaru dopuszczalnych w nauce pojęć nadal implicite jest obecne w naszym języku, rozważaniach, tekstach i stanowi główny punkt odniesienia dla wielu różnych, często zwalczających się stanowisk, postaw, wierzeń i poglądów.
Pytanie: czy rzeczywiście pojęcie sadomasochizmu zostało pierwszy raz użyte na gruncie psychiatrii i czy czasem wcześniej nie funkcjonowało pod może inną nazwą, ale nie, jako coś odrażającego? Jak postrzegano wcześniej zjawisko sadomasochizmu?
czwartek, września 10, 2009
Życie na przedmieściach miasta
Praca-dom-praca-sen-praca-dom-sen-praca-dom-sen-praca-dom-sen-praca-dom-sen-praca-dom-sen-praca-dom-sen…
W międzyczasie krótkie smakowanie rakotwórczych chipsów przed kolejnym odcinkiem MEGASERIALU, MEGAPROGRAMU, MEGAMECZU, a potem wreszcie zasłużony odpoczynek w drewnianej skrzynce, na placu za miastem, pod dwoma skrzyżowanymi prostopadle do siebie kijkami z leszczyny.
Ale między wierszami można odnaleźć mroczne i zapomniane przez MAINSTREAM światy, które funkcjonują na uroczych i pozamykanych szczelnie osiedlach, które kryją w sobie piekło rodzinnej stabilizacji i cichych dni ale i lęk przed utratą statusu, który tak dużym wysiłkiem został wypracowany w korporacji nie mającej granic.
Moraliści są tylko moralistami na łamach prasy, czy pojawiają się od czasu do czasu w programach telewizyjnych, a w nocy uprawiają seks z młodymi dziwkami, zaś rano zaspani szukają po omacku swojej sztucznej szczęki.
Głębokie wykopy, remontowane drogi, place zabaw, prywatne przedszkola i w tym ukryte w brudnych chaszczach nie ścinanej od miesięcy trawy grupki pijaczków i lokalnych meneli – oto o czym nie lubimy rozmawiać i na co nie lubimy patrzeć.
Liczą się dźwięki nocnego metra, starych, wysłużonych autobusów wożących pijanych nastolatków i bezdomnych - oto prawdziwy orgazm, który co wieczór przeżywa nasze miasto.
sobota, sierpnia 29, 2009
Posmodernistyczny bohater
Mam postmodernistyczną biografię i należę do klasy „pogranicza”.
Co to znaczy?Pod postmodernistyczną biografią kryje się życie, które nie jest organizowane na bazie określonych celów, klarownego przebiegu kariery, ale na zasadzie rozmaitych doświadczeń, zawodów i miejsc.
Trudno ująć je w zrozumiałe dla przyszłego pracodawcy cv, bo prace, miejsca przez które przebiega są tak rozmaite i różnorodne i trwają tak krótko, że nie ma sensu ich spisywać w formie historii. To raczej „odpryski”, „ścinki”, „notatki” niż historia zaczynająca się od słów „urodziłem się”, a potem „pracowałem” to tu i jeszcze tu.Nie. To raczej krótkie próby chwycenia się czegoś lub zrozumienia, co chce się robić, co fascynuję i przyciąga, a co nuży i odpycha.
Bo jakże można inaczej opowiedzieć komuś, że pracowało się na budowie, medytowało w ośrodku zen, podróżowało bez celu, wstawało o piątej rano aby iść do fabryki, montowało wystawy, było badaczem rynku w wielkim koncernie medialnym i wciąż poszukuje się nowych zajęć, miejsc i sytuacji.A znaczenie klasy „pogranicza”? No cóż to podobna sytuacja wynikająca z postmodernistycznej biografii. Pochodzenie chłopskie, rodzina mająca pretensje do inteligencji, wczesne ambicje bycie nie wiadomo kim, a potem wciąż na nowo próba załapania się na parę groszy od przypadku do przypadku, raz większych, a raz zupełnie małych.
Nie wiadomo kiedy i na jakim momencie skończę tworzenie zapisków, zbieranie „wycinków”. Może nagle obudzę się przywalony stertą gazet i niedopałków? Może stanę się kimś ważnym i o wszystkim zapomnę, a może wciąż będę zapisywał wciąż nowe notatniki?poniedziałek, sierpnia 10, 2009
Koszmar z przyszłości
Śnił mi się koszmar i to taki, jakiego dawno nie śniłem. Znajdowałem się w mieście i chyba była to Warszawa, ale jakaś zupełnie mi nie znana. Było to miasto pełne kontrastów. Wielkie, ponure drapacze chmur w centrum – aluminium i metal rażący w oczy, zaś peryferia zajęte przez ciemne i cuchnące ulice, szare betonowe bloki, pokraczne budki z chińskim jedzeniem. I do tego jeszcze ci przechodnie, którzy patrzyli się z wrogością w oczach. Snujące się gnomy, stare baby lub pędzący na złamanie karku kasożercy w drogich garniturach.
I do tego jeszcze trwała okupacja. Miasto zostało zajęte przez obce wojska i na ulicach natknąć można się było na patrole żołnierzy, ale nie tylko żołnierzy. Obce wojska do zastraszenia miejscowej ludności korzystali z pomocy pokracznych i przerażających, prawie dwu-metrowych stworów, które przechadzały się ciężkim krokiem dźwigając w rękach olbrzymie karabiny maszynowe. Poznać można było, że nadchodzą po drżącej ziemi i cuchnącym powietrzu.
Byłem prawdziwym bohaterem cenionym przez miejscową ludność. Jednak mnie złapali. Założyli mi na głowę metalową klatkę i pokutny worek. Czułem się upokorzony. Oprowadzali mnie, jak jakąś małpę przez ulice miasta. W końcu zaprowadzili mnie na główny plac aby wykonać egzekucję. Obudziłem się zlany potem.