Miasto, jako labirynt ulic, jako sitaka relacji,
kręte, zaplatające się na siebie, to znów zrywające się linie życia pojedynczych
ludzi.
Miasto, jako puzzle gigantycznych budowli, pnących
się ku niebu, błyszczących w słońcu. Sfery luksusu i przenikającej każdy gest i każde
spojrzenie smutnej nędzy.
Miasto, jako świat, w którym żyją bohaterowie
pierwszych stron gazet, ale też prawdziwi anty-bohaterzy, kustosze pieniędzy,
samotne matki, nienawidzący się małżonkowie, uświęcone tradycją i obyczajem
rodziny, uduchowieni pracownicy opieki społecznej i kreatywni komornicy.
W takich miastach możemy spotkać fałszywych alfonsów
nabierających swoich klientów na piękne zdjęcia eleganckich prostytutek, które
nie istnieją. Alfonsów, którzy, ukrywają swoją samotność i po skończonym dniu „pracy” ładują sobie działkę i odpływają…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz