czwartek, lutego 15, 2007

Znaczenie tajemnicy

Żyjemy w świecie, w którym większość naszych działań zostało sprowadzonych do czystej ekonomii. Znaczną część dnia spędzamy w biurze na myśleniu i działaniu w imię sprzedaży jakiś produktów i usług. Do pewnego stopnia praca zajmowała nasz czas na pewno i kiedyś, może nawet tego czasu zabierała nam znacznie więcej niż teraz. To banalne i oczywiste pomyśli przypadkowy czytelnik. Tak to z pewnością prawda. Ale dawniej mieliśmy do czynienia z całą sferą doświadczeń i myśli, która odwoływała się do czegoś jeszcze innego niż tylko zasady ekonomii. Potrafiliśmy przeżywać religijne rytuały w prawdziwym uniesieniu, sfera sacrum posiadała uznane i poważane miejsce w naszym życiu. Więcej nawet, to ona przede wszystkim była przewodniczką i drogowskazem dla naszych poczynań, dawała nam oparcie, wyzwalała w nas emocje, wreszcie sprawiała, że bolesne doświadczenia, jak ból, choroba i w końcu śmierć były czymś naturalnie wpisanym w cykl naszego życia. Sfera sacrum narzucała, nieraz bardzo bezwzględne i często zupełnie nie efektywne ekonomicznie, zasady postępowania. Jednak dzisiaj została sprowadzona do duchowego podziemia, czy nawet zepchnęliśmy ją do własnej podświadomości. Dzisiaj życie polega na ciężkiej pracy i na... zabawie. Nasze całe spektrum działań zostało sprowadzone do dwóch głównych i zasadniczych ról – do roli planisty marketingu i do roli konsumenta. Wszystkie anomalie, bolesne przeżycia wypieramy, jedynie czasem pozwalamy sobie na kontrolowanie przeżywanie ich w sposób wirtualny. Tym samym wyrzuciliśmy poza nawias wszystkie demony, lęki, ułomności, strachy do ciemnych i niewidocznych zakamarków naszego umysłu.
Czy czasem w pewnym momencie nie grozi to wszystko nagłą erupcją agresji i nienawiści? Po części już teraz mamy tego przykłady w postaci wzrostu przestępczości w szkołach, czy coraz częstszych scenach przemocy i poniżenia pokazywanych przez media. Brak sfery pozbawionej znaczenia ekonomicznego sprowadziło nasze życie do szeregu pustych i pozbawionych sensu codziennych rutyn. Odczuwamy ból, głęboki brak sensu, nie potrafimy już uwierzyć w duchy, z bajek usuwamy makabryczne sceny, staramy się aby nasze domy były białe i sterylnie czyste. Ale mimo to wciąż czegoś nam brakuje. W wieku 40-stu lat zaczynamy nadużywać alkoholu, wcześniej rezygnując w imię rodzinnej stabilności z młodzieńczych używek, jak narkotyki i papierosy. Kołaczemy się w kółko, jak zombi, chociaż w prawdziwość ich istnienia dawno już przestaliśmy wierzyć. Paradoksalnie wcześniej odczuwaliśmy przed nimi strach, odprawiając rytuały, nad łóżkiem wieszając czosnek w obronie przed wampirami. Teraz jesteśmy nieludzko spokojni. Ale jednocześnie nie potrafimy już się zatrzymać. Gnamy, jak opętani za szczęściem, które trwa tylko chwilę. Zbieramy jego okruchy w swoje drżące dłonie, by za chwilę przekonać się, że znów są puste.

Brak komentarzy: