czwartek, lipca 11, 2024

Film „Do granic” – miniatura niespełnionego marzenia

 


 

Ten film ma w sobie coś klaustrofobicznego.

Są takie miejsca, po przekroczeniu których mamy nadzieję wkroczyć do nowego, zupełnie innego świata, nieraz świata przez nas wymarzonego, upragnionego. Takimi miejscami zazwyczaj są stacje kolejowe, dworce autobusowe, czy lotniska. To stamtąd mamy nadzieję udać się w podróż swojego życia albo dotrzeć do miejsc, które bardzo często są dla nas Ziemią Obiecaną. Takie miejsca mogą zmienić o 180 stopni całe nasze życie.

Film „Do granic” w reżyserii Alejandro Rojas i Juan’a Sebastián’a Vasquez ukazuję właśnie taki moment i takie miejsce. Dwoje ludzi, mężczyzna i kobieta postanawiają wyjechać na stałe do Stanów Zjednoczonych, które traktowane są przez nich jak Ziemia Obiecana, jak prawdziwy mit, który pozwala każdemu na realizację wszystkich swoich marzeń.

Akcja filmu praktycznie przez cały czas rozgrywa się właśnie na lotnisku, a dokładniej w kilku zaledwie pomieszczeniach: w poczekalni, miejscu odpraw lotów, małych pokojach pozbawionych okien. Cały film jest opowieścią o tym, co może się wydarzyć kiedy tak bardzo pragniemy się przedostać z jednego świata do drugiego. Zrobiony prawie, że zgodnie z zasadami greckiej tragedii, jako jedność miejsca, czasu i akcji.

Od razu rzuca się w oczy problem migracji. Film można potraktować, jak pewną ilustrację, proces badawczy, jak traktowani są przybysze. Od samego początku budzą podejrzenia. W głowach tych, którzy ich przyjmują rodzą się pytania, czy owi przybysze mają uczciwe zamiary, a może coś ukrywają? Czy pochodzą z kraju, który można uznać za bezpieczny, czy nie, a może przed czymś albo kimś uciekają? Kandydaci na imigrantów – od początku budzą niepokój.

Kolejnym polem do obserwacji jest w tym filmie z początku spychana gdzieś głęboko, a potem narastająca z wielką natarczywością wątpliwość: czy nasz partner/partnerka, mówi nam prawdę? To jedno z takich pytań, które często sobie nawet nie stawiamy. I nagle, zupełnie nie spodziewanie, ktoś je nam zadaje, zadaje całą serię podobnych pytań. I to akurat w miejscu, momencie, które/który miał być dla nas początkiem upragnionej zmiany. Nagle wszystko zmienia swoje znaczenie. Nie wiemy, po co w sumie tu się znaleźliśmy. Całe wcześniejsze nasze plany blakną. Naszym centralnym punktem uwagi staje się ta właśnie chwila, która z chwili na chwilę staje się coraz gorsza. Klaustrofobiczne pomieszczenia, jakieś dźwięki, pobrzękiwania za ścianą, obcy ludzie, którzy zdają całą serię pytań coraz bardziej intymnych coraz bardziej natarczywych. Rozbiegane oczy, nerwowe ruchy ciała…

I chyba najważniejszy motyw tego filmu – inicjacja. Nagle miejsce, które miało stanowić granicę, po przekroczeniu której mieliśmy udać się w podróż do naszej Ziemi Obiecanej staje się nagle kompletnie czymś zgoła odmiennym - inicjacją. I, tak jak zwykle ma to miejsce podczas doświadczenia inicjacji po niej nic już nie będzie takie, jak było, ani my sami nie będziemy już tacy sami.

A co z naszą Ziemią Obiecaną? Czy wciąż będziemy w stanie do niej dotrzeć?

Mocno klaustrofobiczny film, a jednocześnie prosty rozgrywający się praktycznie w zaledwie kilku pomieszczeniach, gęsty od znaczeń, splątanych wątków, niedopowiedzeń i tajemnic.